Wywiad z najlepszym uczniem 2017-2021

Marcin Jamrozik

Technikum Samochodowe
zawód: technik pojazdów samochodowych

1. Co Cię skłoniło do rozpoczęcia nauki w Samochodówce?

Zaczęło się od tego, że w 2015 roku miało początek moje interesowanie się mechaniką. Co prawda od początku moich dni otaczała mnie wszędzie, bo mieszkam na wsi i mam z rodzicami gospodarstwo rolne. Wbrew pozorom bardzo dużo różnych rozwiązań technicznych jest w ciągnikach i maszynach rolniczych. Dzięki temu poznałem już w jakimś stopniu podstawy układów urządzeń i bez problemu rozpoznaję wygląd oraz fachowe nazewnictwo części. Mogę przytoczyć wiele przykładów, ale nie chcę zbytnio zanudzić.

Wracając do tematu, wcześniej nie zwracałem na to zbytnio uwagi, ale całe szczęście w porę odkryłem w sobie co chciałbym naprawdę robić w życiu. W ostatnich miesiącach nauki w Zespole Szkół Nr 3 im. Ratowników Morskich w Dąbkach wprawdzie jeszcze przez chwilę pod koniec myślałem co wybrać, by to nie było dziełem przypadku i ostatecznie zostałem przy tej szkole. Jako ciekawostkę dodam, że tylko tutaj składałem dokumenty. Pamiętam słowa Pani z sekretariatu gdy już zostałem ostatecznie przyjęty: „możesz teraz odpocząć, bo zasłużyłeś sobie na to”. Zresztą mój starszy brat też skończył tutaj technikum trochę lat przede mną i opowieści z czasów jego nauki też mnie głównie do tego przekonały. Co zabawne to kilku nauczycieli z początku mnie z nim myliło.

Marcin Jamrozik

2. Jakie przedmioty najbardziej lubiłeś i co w nich lubiłeś?

Najbardziej w moje gusty trafiały przedmioty zawodowe, bo szczerze po to uczęszczałem do Samochodówki. Aby się nauczyć zawodu i zdobyć wykształcenie z nim związane. U mnie w rodzinie czy wśród znajomych rozmawia się zwykle na tematy techniczne: głównie mechanika, wytwarzanie rozmaitych części maszyn i rozwiązywanie jakiś problemów natury technicznej. Jak wcześniej mówiłem, gdy tutaj przybyłem to już miałem jakąś wiedzę w tej dziedzinie. Po prostu nie musiałem uczyć się większości od zera. Zawsze jakieś ułatwienie, a zarazem oszczędność cennego czasu. Najbardziej lubiłem w nich to, że trzeba było mieć dobrą wyobraźnię przestrzenną i analityczny sposób myślenia, na przykład jakie ruchy wykonują elementy współpracujące ze sobą, czy znajdywanie powodów występowania jakiś niedomagań. Kto nie ma rozwiniętych tych umiejętności to będzie miał bardzo ciężko w zawodzie mechanika czy innych zawodach wymagających czegoś takiego.

Odnośnie przedmiotów ogólnych sytuacja kreuje się następująco. Mogę powiedzieć, że nauka języka angielskiego była dla mnie wyzwaniem, gdyż jest on najczęściej używany za granicą. Starałem się jego uczyć jak najlepiej. Tu szacunek i podziękowanie dla Pani Izabeli Nowakowskiej za wytrwałość w nauczaniu tego przedmiotu. Będąc wychowawczynią mojej klasy TB musiała się nieraz zmagać z różnymi temperamentami swoich podopiecznych.

Kolejną propozycją byłaby matematyka. Nie da się jej nauczyć, bo można ją tylko i wyłącznie zrozumieć. Piękne jest w niej, że kiedyś ktoś coś ustanowił N lat temu czy to w starożytności rysując patykiem po piasku, czy już na papierze, to po dziś dzień i jeszcze w odległej przyszłości będzie aktualne. W technice też jest jej wszędzie pełno. Niektórzy mają przekonanie, „że to nie jest mi w życiu potrzebne”. We własnej osobie tylko powiem, na przykład funkcje trygonometryczne są wykorzystane w wytaczaniu stożków. Jak widać, nie bez powodu to królowa nauk. Pani Małgorzata Strużyna zawsze miała wyszukane sposoby by każdy w wymaganym stopniu pojął dane zagadnienie. Nie licząc zabawnych sytuacji podczas lekcji w klasie i stania co niektórych przy tej szafeczce nieopodal tablicy, gdzie znajdował się w niej telewizor marki Nokia.

Ująłbym również historię prowadzoną przez Panią Elżbietę Raube. To jest w moim przypadku dostrzegalny wyjątek, bo historię od zawsze bardzo lubiłem. Ta Pani prowadziła lekcje w taki sposób, że wszystko sukcesywnie mknęło do przodku bez żadnych zacięć czy zapowietrzeń. Umiała zaciekawić przebiegiem wydarzeń, czasem wplatając umiejętnie satyrę w wątek wydarzeń historycznych aby wciąż mocno przykuwać uwagę. Zawsze brakowało czasu by wszystko powiedzieć i według mnie lekcje mogłyby być dłuższe, dzięki temu jeszcze więcej się z nich dowiedzieć.

W ostatniej klasie spodobał mi się język polski z Panią Ewą Kromer. Zacząłem czynnie brać udział w lekcjach co przyniosło mi sporą poprawę. Najwyraźniej ich tematyka była zbieżna z moim tokiem myślenia, przy czym dawało mi to nie raz powody do radości.

Ciekawe były też lekcje języka niemieckiego z Panią Alicją Żyburtowicz-Zelig. Robił na mnie wrażenie system prowadzenia lekcji. Wszystko było po kolei i uprzednio zaplanowane. Być może skorzystam z propozycji aby zostać nauczycielem.

Pozdrawiam również księdza Rafała Kowalskiego. Dobrze odnajdywał się w otoczeniu uczniów naszej szkoły. Zawsze można było z nim porozmawiać o sprawach duchowych i również tych związanych z życiem codziennym.

Aby już zbytnio się nie przedłużać to wymienię jeszcze WF z Panem Zbigniewem Wochem i fizykę z Panem Grzegorzem Sikorskim. Obydwaj byli konkretnymi ludźmi, zawsze sprawiali bardzo dobre wrażenie. Wzbudzali również respekt.

Przytoczeni nauczyciele są jednymi z solidniejszych w tej szkole. Potrafili w sposób stanowczy egzekwować podejście uczniów do nauki i upominać się kulturalnie o zachowanie standardów przyzwoitości na lekcjach. Innymi słowy, nie dawali sobie wejść na głowę. Za to ich osobiście podziwiam.

Oczywiście pozostali niewymienieni tutaj nauczyciele również zapisali się miło w mojej pamięci. Już i tak dość dużo na ten moment powiedziałem, a zostały jeszcze inne pytania.

3. A jakie przedmioty sprawiały Tobie największe trudności i jak sobie z tym poradziłeś?

Powiedziałbym, że najbardziej język polski w pierwszej klasie technikum. Nie ukrywam tego, że nie miałem do tego głowy i że zbytnio mi się nie chciało z niego uczyć. W dalszych latach nauki się to odmieniło. Zaczęło się pisać jakieś prace pisemne i utarł się jakiś przyzwoity szlak. W skrócie, ja mam umysł ścisły i to wszystko wyjaśnia. Reszta przedmiotów nie przysparzała mi jakiś sporych problemów. Gdy miałem z czymś trudność to po dłuższym czy krótszym czasie znajdywałem rozwiązanie. Największy kłopot jaki mogłem mieć był tylko wtedy, gdy nie było mnie w szkole i nie miałem notatek z lekcji.

4. Skąd czerpałeś siłę do wytężonej nauki?

Każdy ma różne triki. Jeśli o mnie chodzi to też miałem swoje kilka sposobów. Mi głównie pomagała muzyka, której słuchałem w czasie wolnym. Wtedy nadarzała się okazja do dogłębnych przemyśleń na temat jakieś zagwozdki, która nie dawała mi spokoju, czy jak co się potoczy w przyszłości, ale to drugie znacznie rzadziej. A to robiłem sobie przejażdżki motocyklem gdy pogoda dopisywała. Innymi słowy szukałem czegoś, co może mnie skutecznie oderwać od tego zgiełku dnia codziennego, żeby na chwilę zapomnieć o tej doczesności. Gdy miałem gorszy dzień i powyższe rzeczy nie pomagały, to zawsze była przy mnie moja rodzina. Mama, tata i starsze ode mnie rodzeństwo. Mama podnosiła mnie na duchu, a z tatą mamy wspólne zainteresowania związane z nauką i mechaniką. Po prostu zawsze mogę pogadać z nimi na poważne tematy czy też o głupotach. Są również moimi doradcami, na których zawsze mogę polegać. Jak w piosence Urszuli Sipińskiej „Cudownych rodziców mam”.

5. Co Ciebie przez te wszystkie lata motywowało, aby trzymać tak wysoki poziom?

Zaczynimy od początku. Usłyszałem kiedyś piosenkę Zdzisławy Sośnickiej pod tytułem „Uwierz w siebie”. Jej tekst jest dość prosty, a przy tym treściwy. Aby go zrozumieć nie trzeba być nie wiadomo jakim polonistą. Bardzo mnie poruszyła, a zarazem pokazała jakie to jest proste i by osiągnąć zamierzony cel wystarczy tylko chcieć. Później dostrzegłem, że wszystko zawarte w niej się zgadza.

Gdy już wszedłem na ten najwyższy poziom to wiedziałem dobrze, że nie mam prawa tego zaprzepaścić, a kiedy dostałem moje pierwsze Stypendium Prezesa Rady Ministrów to za te pieniądze kupiłem na tamten czas mój wymarzony jednoślad (MZ TS 250/1). Wtedy zdałem sobie sprawę, że tylko i wyłącznie na tym zyskuję. Nie tylko umysłowo, ale i też materialnie poprzez spełnianie swoich marzeń. Innymi słowy łączenie przyjemnego z pożytecznym.

6. Jakie dałbyś rady innym uczniom, aby zostać najlepszym uczniem w szkole?

Jedna będzie w postaci przysłowia: „bez pracy nie ma kołaczy”. Jeśli od początku się nie weźmie za swoje obowiązki to później tylko nadrabia się zaległości. Nie warto odkładać wszystkiego na ostatnią chwilę. Czasem może się zdarzyć na drodze coś niespodziewanego i wtedy może być naprawdę ciężko. Moja wychowawczyni Pani Nowakowska nie raz to mówiła.

Kolejna rzecz to słuchanie nauczycieli i tego co mają do powiedzenia na lekcji, a nie siedzenie na nich jakby się było na skazaniu. Oni nie są od marnowania czasu, tylko by ułatwić życie w niektórych sytuacjach. Nauczyciel to też człowiek. Jak to mówił mój wychowawca warsztatowy Pan Świtek: „lepiej pracować palcem: ty zrób to, a ty tamto”. Czyli wykształcenie tylko pomaga w zmniejszaniu nakładu pracy fizycznej i osiągnięciu znacznie większego sukcesu w życiu.

Teraz nadszedł czas na clou tego wszystkiego. Trzeba mieć zawsze świadomość, że robi się to tylko i wyłącznie dla siebie, a bliscy mogą się jedynie cieszyć i być dumni z takich osiągnięć. Kiedy jakaś sprawa potoczy się w złym kierunku to trudno. Nie warto się jakoś z tego powodu dobijać czy katować, bo później może wyjść jeszcze lepiej. Jak głosi powiedzenie: „człowiek się uczy na błędach”. Nie wolno również ulegać fałszywym sugestiom najbliższych osób. Najbardziej szkodliwa dla ucznia jest chora ambicja rodziców, bo wtedy ich presja wywiera negatywny wpływ na naukę. Wtedy może mu tylko pomóc porada psychologa, gdyż przyswajanie wiedzy jest w bardzo ograniczonym poziomie. Tata nie raz mi mówił: „czego się nauczysz, tego nikt Ci nie odbierze”.

7. Co wywarło na Tobie największe wrażenie w naszej szkole na przestrzeni wszystkich lat nauki?

Mogę powiedzieć, że wywarły na mnie wrażenie lekcje prowadzone przez Pana Edmunda Konefała. Jest to jeden z prawdziwych nauczycieli z pasją. Dzięki niemu nauczyłem się wielu rzeczy technicznych i które są ściśle związane z mechanizmami, częściami i materiałami wykorzystywanymi w technologii pojazdów samochodowych i nie tylko. Dzięki jego doświadczeniu w nauczaniu poszerzyłem ogromnie swój zasób wiedzy. Gdy nie byłem pewny jakiejś rzeczy, to mogłem zawsze przyjść by o to spytać. Za każdym razem otrzymywałem dość wyczerpującą i szczegółową odpowiedz. Nie bez powodu wielu uczniów biorących udział w konkursach pod jego nadzorem zajmowało miejsca na podium. Osobiście jest dla mnie wielkim autorytetem.

8. Co najchętniej będziesz wspominał?

Będę wspominał moich dobrych kumpli z klasy, grono pedagogiczne, nauczycieli przedmiotów ogólnych i zawodowych, w tym tych z warsztatów, gdyż te cztery lata są częścią mojego życia. Nie można o nich ot tak zapomnieć.

9. Jakie masz plany na przyszłość?

Oficjalnie, to pójść na studia związane z elektrotechniką, bo zawsze mnie to interesowało.

Jeśli chodzi o życie prywatne, to dalej spełniać moje marzenia i stale w mniejszym czy większym stopniu rozwijać moje zaplecze technologiczne. Chciałbym kiedyś zakupić najpotrzebniejsze obrabiarki, przy czym nauczyć się czegoś nowego. Być po prostu jak mój chrzestny, czyli prawie że samowystarczalny i zajmować się w wolnym czasie ulubionym hobby, tj. przywracanie dawnego blasku zabytkowym motocyklom i innym pojazdom mechanicznym. Jakby to powiedziała Pani Strużyna: robić w życiu to co się lubi, a zarazem mieć z tego zarobek.

Przewiń do góry
Skip to content